Reinkarnacja istnieje
– Nazywałam się Mary i miałam ośmioro dzieci – tak mówiła rodzicom kilkuletnia Jenny Cockell. Wspomnienia z poprzedniego życia towarzyszyły jej na co dzień i nie dawały spokoju.
Jenny urodziła się w 1951 roku w Anglii. Już od dziecka pamiętała, jak umierała. Była sama, w miejscu, które na pewno nie było jej domem. Leżała w dużym pokoju z białymi ścianami i wysokim oknem. Zaczerpnięcie powietrza sprawiało jej trudność. Obawiała się śmierci tylko ze względu na dzieci, które zostałyby same na świecie.
Kilkuletnia Jenny w reinkarnacyjnym wspomnieniu czuła, że nie może opuścić jeszcze swoich pociech. A w dorosłym życiu chciała odnaleźć „swoje dzieci”.
Szczegóły z innego życia
Gdy skończyła dziewięć lat, zaczęła rysować mapki miejscowości, w której mieszkała jako Mary. Zaznaczała na nich, gdzie stał dom, w którym żyła. Nie była pewna, co to jest za wieś i gdzie leży, ale tkwiło w niej przeświadczenie, że znajduje się ona gdzieś w Irlandii. Potem, ilekroć patrzyła na mapę tego kraju, jej uwagę przykuwała miejscowość Malahide. Twierdziła, że tę nazwę „nosiła w sobie od zawsze”.
Kiedy dorosła i wychowała dzieci, postanowiła pojechać do Irlandii, bo coraz silniej wracały do niej wspomnienia kobiety, którą była we wcześniejszym wcieleniu. – Te moje wewnętrzne wrażenia nie dawały mi spokoju i wiedziałam, że im prędzej tam pojadę, tym szybciej dowiem się czegoś o sobie i o niej – wspomina Jenny.
Spośród wszystkich dzieci tylko Sony w pełni uwierzył, że Jenny w poprzednim wcieleniu była jego matką. Może dlatego, że doskonale wiedział, co oznaczało tajemnicze wspomnienie o wystawaniu na molo. Jako chłopak pracował na wyspie, usługując grającym tam w golfa, a o zmierzchu matka czekała na niego na molo, by mogli razem wrócić do domu. |
Odzyskiwanie pamięci
Aby wydobyć z pamięci więcej wspomnień, kobieta poddała się hipnozie. Dzięki niej przypomniała sobie, że jej drewniany domek stał na początku ulicy, której nazwa zaczynała się na literę „s”. Przypuszczała, że była to Salmons Road. Pojawiły się obrazy ulicy, stacji kolejowej, sklepu rzeźnika przy Church Street, kościoła. Z ogromną siłą wróciło do niej wspomnienie molo, na którym czekała w chłodne wieczory na przybycie jakiejś łodzi, choć nie mogła już sobie przypomnieć, kogo tam wyglądała.
Najwięcej wspomnień dotyczyło dzieci. Najstarszy syn, Sony, miał około 13 lat, gdy umierała. Był dość pewny siebie, „taki mały żołnierz”. Najstarsza córka, Mary, miała długie włosy i gęstą grzywkę. Młodsza, Bridget, była blondynką z niebieskimi oczami. Jenny przypominała też sobie chłopca o imieniu Christopher, innego – o imieniu Jeffrey, a także małego roztargnionego chłopaka, który nieustannie przesuwał ręką wzdłuż obszycia kurtki. Poza tym miała wrażenie, że gdy umierała, było jeszcze jedno dziecko, i że w sumie było ich ośmioro.
Spotkanie całej rodziny
Do Malahide Jenny pojechała w 1989 roku. Zanim jednak do tego doszło, kupiła plan miasta i porównała z mapkami, które rysowała w dzieciństwie. Pasowały do siebie. Zaczęła gromadzić informacje o tej miejscowości, w czym pomagał jej lokalny nauczyciel historii. Gdy znalazła się już w Malahide, rozpoznała kościół, którego fasadę namalowała po jednym z seansów hipnozy. Nie odnalazła swojego dawnego domu, za to wskazała miejsce, gdzie kiedyś stał. Natrafiła na stary mur, który zachował się w jej pamięci, bagno, strumień oraz molo. Zorientowała się, że ulica, przy której mieszkała, nazywała się nie Salmons, lecz Swords Road.
Po powrocie z Irlandii napisała list do właściciela jednego z najstarszych domów na tej ulicy. W odpowiedzi przysłał jej historię swojej dawnej sąsiadki, Mary Sutton, która zmarła w latach 30. na sepsę w szpitalu. Miała ośmioro dzieci, które po jej śmierci trafiły do sierocińca.
Jenny postanowiła je odnaleźć. W sierocińcu ustaliła ich imiona. Troje z ósemki już nie żyło. Udało jej się ustalić adresy pozostałej piątki. Napisała do nich listy. Na spotkanie początkowo zgodził się jedynie najstarszy syn, Sony. Podczas pierwszego widzenia rozmawiali ze sobą tak, jakby przeżyli razem wiele lat. Wspominali te same wydarzenia i ludzi. Sony zorganizował spotkanie Jenny z pozostałym rodzeństwem – doszło do niego w kwietniu 1993 roku. Spośród wszystkich dzieci tylko on jeden w pełni uwierzył, że Jenny w poprzednim wcieleniu była jego matką. Może dlatego, że doskonale wiedział, co oznaczało tajemnicze wspomnienie o wystawaniu na molo. – Powiem ci, dlaczego pamiętasz to miejsce – zaproponował podczas pierwszego spotkania. – Jako chłopak pracowałem na wyspie, usługując grającym tam w golfa, a o zmierzchu matka czekała na mnie na molo, byśmy mogli razem wrócić do domu.
Pozostałe dzieci, mimo że nie w pełni wierzyły, że Jenny była ich matką, przyznały jednak, że wiele jej wspomnień było prawdziwych, a także że były wśród nich i takie rzeczy, o których nikt poza ich matką wiedzieć nie mógł.
Posłuchaj uważnie swoich dzieci
Dziecięce fantazje o innych domach i rodzinach to nie zawsze wymysły. Mogą to być opowieści o poprzednich wcieleniach.
Maluchy często zaskakują nas dziwnymi pytaniami w rodzaju: „Mamo, a gdzie jest mój brat?”. „Dlaczego nie mieszkamy w moim domu?”. Ich opowieści o nieistniejącym rodzeństwie albo o tym, że ich prawdziwy dom jest gdzie indziej, rodzice na ogół tłumaczą bogatą wyobraźnią. Tymczasem mogą to być sygnały, że dziecko pamięta jakieś szczegóły z poprzedniego życia.
Do takiego wniosku doszedł kanadyjski psychiatra Ian Stevenson z Uniwersytetu Wirginia w USA, który wysłuchał kilkuset takich dziecięcych niestworzonych historii o „prawdziwej” rodzinie i o ważnych wydarzeniach, jak śluby, choroby czy wypadki. Profesor poznał przypadki, gdy poczucie identyfikacji kilkulatka z poprzednią osobowością było tak silne, że żądał on od swoich rodziców, aby nie tylko wysłuchiwali jego opowieści, ale także by pojechali z nim do miejscowości, w której wcześniej żył. Na miejscu bezbłędnie odnajdywał drogę do poprzedniego domu. Spotykał tam członków dawnej rodziny, sąsiadów, a ci potwierdzali, że opowiadane przez niego historie były prawdziwe. Dzieci potrafiły też szczegółowo opisać, co zmieniło się w ich dawnym otoczeniu od czasu, gdy tam przebywały w poprzednim wcieleniu.
Nie dopuść do utraty wspomnień
– Dzieci o swym wcześniejszym życiu zaczynają mówić w wieku od dwóch do pięciu lat. Często jednak nie potrafią wtedy jeszcze w sposób jasny i zrozumiały podzielić się z innymi swoimi wspomnieniami – podkreśla Ian Stevenson. Po prostu brakuje im słów.
Z opowiadaniem lepiej radzą sobie po ukończeniu pięciu lat, jednak do tej pory mogą zapomnieć wiele informacji. Tylko u nielicznych pamięć poprzedniego wcielenia jest na tyle silna, by przetrwała do lat dojrzałych.
Aby nie doszło do utraty wspomnień, warto je u dziecka pielęgnować. Gdy podejrzewamy, że jego opowieści dotyczą wcześniejszego wcielenia, wypytujmy je o szczegóły, wracajmy do tych historii, zachęcajmy do robienia rysunków. Kto wie czy dzięki temu nie trafi w przyszłości do miejsc, gdzie toczyło się kiedyś jego życie.
Jak rozpoznać, że maluch pamięta wcześniejsze życie
- Gdy snuje reinkarnacyjne opowieści, jest w nie emocjonalnie zaangażowany. Wraca do nich wielokrotnie i zawsze głęboko je przeżywa.
- Opowieściom często towarzyszą rysunki. Dziecko maluje jakieś postaci, nazywa je po imieniu; rysuje dom i opowiada, co w którym pokoju było, gdzie jest kuchnia itp.
- Potomek ma cechę, która nie występuje w rodzinie, np. talenty artystyczne, ale też lęki, strachy czy głębokie uprzedzenia. Lęki często są związane z rodzajem śmierci we wcześniejszym życiu, zwłaszcza jeśli była ona gwałtowna. Jeżeli maluch boi się wody, może to znaczyć, że w poprzednim wcieleniu się utopił.
fot. Flash Press Media